Kornélie - nowa książka Klimatów

Kornélie - nowa książka Klimatów

Kornélie - nowa książka Klimatów

Udostępnij

Dziś Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Dziękuję, że jesteście, pisze Tomasz Zaród, szef wydawnctwa Książkowe Klimaty.A za 2 dni premiera naszej nowej książki. 

Beata Balogová przenosi czytelników i czytelniczki na pogranicze słowacko-węgierskie po II wojnie światowej. Jej powieść to kronika rodu silnych kobiet, które zamiast sreber, przekazują sobie z pokolenia na pokolenie imię Kornélia, wiedzę o ziołach i chorobach oraz pełne ciepła, a przy tym niepozbawione humoru historie o ludziach i otaczającym je świecie.


Kornélie to utrzymana w konwencji realizmu magicznego powieść o rodzinie, w której brakuje mężczyzn albo umierają zbyt młodo, o ludzkich przywarach i o zapadłej prowincji, której mimo wszystko nie omija wielka historia.
To opowieść o potrzebie snucia historii i zatrzymywania w języku obrazów przeszłości, o zagadywaniu tego, co trudne i bolesne, a także o konieczności odnajdywania słów dla tego, co dobre i czułe.
To opowieść, która przypomina, że przed nami, w sztafecie pokoleń, szły silne kobiety, po których dziedziczymy co nieco. Można się przysiąść do opowiadającej tu, tak jak przysiada się na ławce pod starym domem na wsi, i zatracić w słuchaniu – Alma jest szczodra i nieumiarkowana w gadaniu – a przy tym poczuć się częścią wspólnoty miejscai doświadczeń. (Małgorzata Lebda)

Fragment:
W każdej rodzinie kiełkuje jakaś opowieść. Bez niej rodzina jest jak popiół z papierosów, które powoli zabijały moją mamę, rozwiewa ją wiatr. Podczas uroczystości rodzinnych i na stypach opowiada się o różnych wydarzeniach, niekiedy zabawnych, stosownie do nastroju uczestników, ale do wielkiej opowieści łączącej losy kilku generacji nikt się nie garnie z obawy, że mógłby pominąć jakiś szczegół albo kogoś urazić, bo przy stole może siedzieć osoba, której przypisuje się upadek rodziny. Oprawca, alkoholik, egoista albo zdzira. Nie każdy musi się zgadzać z wyborem głównego bohatera albo utożsamiać z rolą przypisaną mu przez narratora. Niektórzy przechowują opowieść na końcu języka, jakby byli gotowi w odpowiedniej chwili coś do niej dodać. Podczas spotkań rodzinnych krewni wolą mówić o własnych chorobach albo o dzieciach, a opowieści wymagające zręcznego narratora dławią w gardle. Przełykają je jak ślinę i noszą w żołądku jak wieczny głód. Nie chcą czegoś wykrakać, sprowadzić fatum.
Mają nadzieję, że ktoś inny wykona za nich tę pracę, skompletuje fragmenty, wspomnienia, nadzieje i obawy. Zbierze rodzinne mity, drobne kłamstewka przekazywane z lekko ściągniętymi brwiami i prawdy, które miały zbawczą moc. Mają nadzieję, że poza domami, starymi zdjęciami i porcelaną zostawią coś jeszcze, co przetrwa dla kolejnych pokoleń.        Liczą, że ktoś podejmie się tego niewdzięcznego zadania i od małego będzie gromadził materiał, tak jak mrówki zbierają okruszki. Bez opowieści nie mieliby się po co schodzić przy grobach na pierwszego listopada, bo zmarli nie mieliby już po co wracać, poza imionami nikt by niczego nie pamiętał. Cała, nawet najdalsza rodzina wiedziała, że pewnego dnia to zrobię. To było jak niepisana umowa bez możliwości wypowiedzenia: byłam zwolniona z kopania ogródka i pielenia, sprzątania, niemal wszystkich prac ręcznych, ale miałam zadanie, do którego nikt inny nie rościł sobie prawa. A ja od małego traktowałam je jako przywilej. Coś, co odróżniało mnie od pozostałych dzieci. Akt pisania cieszył się w naszej rodzinie ogromnym szacunkiem. Najpierw zapisywałam białą kredą słowa na betonowych schodach: Alma,család, méhecske, kutya. Później przyszła kolej na wiersze, małe ramoty dorastającej poetki. I wreszcie na listy do samej siebie mające ambicję pozostawić niezatarty ślad. Ach tak, tyle że aby spisać rodzinną opowieść, trzeba na poły się zestarzeć, a na poły pozostać dzieckiem. Mam za sobą wiele prób, ale za każdym razem słowa rozlewały się w nieujarzmione potoki, które co prawda bawiły najbliższych, ale nie wiązały historii rodzinnej w całość. Po latach podejmuję kolejną próbę, w końcu do tego zadania wyznaczyła mnie moja babcia. Moja opowieść z początku może niepokoić, ostatecznie jednak przynosi ukojenie. Jak w dzieciństwie, gdy mama smarowała spaloną skórę zsiadłym mlekiem.
Nie wiem dokładnie, ile z tych wydarzeń, o których opowiem, naprawdę miało miejsce, a ile było tylko marzeniem sennym, jednym z tych, które czyhają na dzieci na pokrytych kurzem poddaszach i w rynnach...

Kilka słów o autorkach:

Beata Balogová - Od 2014 roku redaktorka naczelna dziennika „SME”. Wcześniej redaktorkanaczelna anglojęzycznego tygodnika „The Slovak Spectator”, do którego
dołączyła w 2003 roku. Absolwentka Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku, gdzie w latach 2006 i 2007 studiowała dziennikarstwo. W latach 1994–1995 Stypendystka Fulbrighta na Uniwersytecie Missouri w Columbii (USA). W 2020 roku zdobyła Europejską Nagrodę Dziennikarską w kategorii Opinie i Komentarze. "Kornélie" to jej debiut prozatorski.

O tłumaczce:


Izabela Zając- Ukończyła słowacystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotychczas w jej przekładzie w Książkowych Klimatach ukazały się powieści Ivany Dobrakovovej Bellevue (2013) i Pod słońcem Turynu (2023) oraz Moniki Kompaníkovej Piąta łódź (2016). Z Miłoszem Waligórskim przetłumaczyła Samka Tale księgę o cmentarzu autorstwa Danieli Kapitáňovej (2015) oraz opowiadania Víťa Staviarskiego (2011). Ponadto tłumaczyła opowiadania słowackiego dramatopisarza Mariana Janika, powieść poczytnego autora Jozefa Banáša, publikowała
przekłady w „Tekstualiach”, „Studium” i „Literaturze na świecie”. W wydawnictwie Tatarak ukazały się w jej przekładzie nagradzane książki dla najmłodszych czytelników z ilustracjami i tekstami Simony Čechovej (Franciszek z Kompostu, Pszczelarz Józek, Elizka nie jest straszydłem). Na falach Radia Kraków prowadzi audycję dla mniejszości słowackiej w Małopolsce zatytułowaną Na slovíčko. Mieszkai pracuje w Krakowie.

 

Beata Balogová
Kornélie
Tłumaczenie z jęz. słowackiego: Izabela Zając

przywilej. Coś, co odróżniało mnie od pozostałych dzieci. Akt pisania cieszył się w naszej rodzinie
ogromnym szacunkiem. Najpierw zapisywałam białą kredą słowa na betonowych schodach: Alma,
család, méhecske, kutya. Później przyszła kolej na wiersze, małe ramoty dorastającej poetki. I wreszcie
na listy do samej siebie mające ambicję pozostawić niezatarty ślad. Ach tak, tyle że aby spisać
rodzinną opowieść, trzeba na poły się zestarzeć, a na poły pozostać dzieckiem. Mam za sobą wiele
prób, ale za każdym razem słowa rozlewały się w nieujarzmione potoki, które co prawda bawiły
najbliższych, ale nie wiązały historii rodzinnej w całość. Po latach podejmuję kolejną próbę, w końcu do
tego zadania wyznaczyła mnie moja babcia. Moja opowieść z początku może niepokoić, ostatecznie
jednak przynosi ukojenie. Jak w dzieciństwie, gdy mama smarowała spaloną skórę zsiadłym mlekiem.
Nie wiem dokładnie, ile z tych wydarzeń, o których opowiem, naprawdę miało miejsce, a ile było tylko
marzeniem sennym, jednym z tych, które czyhają na dzieci na pokrytych kurzem poddaszach i w
rynnach.
Beata Balogová
Od 2014 roku redaktorka naczelna dziennika „SME”. Wcześniej redaktorka
naczelna anglojęzycznego tygodnika „The Slovak Spectator”, do którego
dołączyła w 2003 roku. Absolwentka Uniwersytetu Columbia w Nowym
Jorku, gdzie w latach 2006 i 2007 studiowała dziennikarstwo. W latach
1994–1995 Stypendystka Fulbrighta na Uniwersytecie Missouri w Columbii
(USA). W 2020 roku zdobyła Europejską Nagrodę Dziennikarską w kategorii
Opinie i Komentarze. Kornélie to jej debiut prozatorski.
O tłumaczce:
Izabela Zając
Ukończyła słowacystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotychczas w jej przekładzie w Książkowych
Klimatach ukazały się powieści Ivany Dobrakovovej Bellevue (2013) i Pod słońcem Turynu (2023) oraz
Moniki Kompaníkovej Piąta łódź (2016).
Z Miłoszem Waligórskim przetłumaczyła Samka Tale księgę o cmentarzu autorstwa Danieli
Kapitáňovej (2015) oraz opowiadania Víťa Staviarskiego (2011). Ponadto tłumaczyła opowiadania
słowackiego dramatopisarza Mariana Janika, powieść poczytnego autora Jozefa Banáša, publikowała
przekłady w „Tekstualiach”, „Studium” i „Literaturze na świecie”. W wydawnictwie Tatarak ukazały
się w jej przekładzie nagradzane książki dla najmłodszych czytelników z ilustracjami i tekstami Simony
Čechovej (Franciszek z Kompostu, Pszczelarz Józek, Elizka nie jest straszydłem). Na falach Radia
Kraków prowadzi audycję dla mniejszości słowackiej w Małopolsce zatytułowaną Na slovíčko. Mieszka
i pracuje w Krakowie.


Tytuł oryginału: Kornélie
Język oryginału: słowacki
Redakcja: Agnieszka Rzonca
Korekta: Martyna Kukuła, Magdalena Wołoszyn-Cępa
Projekt okładki: Agnieszka Skłodowska
Projekt układu typograficznego: Karolina Korbut
Seria: Słowackie Klimaty
Wydanie pierwsze, Wrocław 2024
Wydawnictwo Książkowe Klimaty
Liczba stron: 304
Format: 124 × 194
Cena okładkowa: 45 zł
Patronat medialny: Instytut Słowacki, Słowacystka
Tłumaczenie książki zostało dofinansowane przez SLOLIA, Centre for Information on Literature in
Bratislava
Wsparcie wydania: Konsul Honorowy Republiki Słowackiej w Polsce
Książka dostępna również w postaci ebooka (epub/mobi) pod ISBN: 978-83-66505-69-8
ISBN: 978-83-66505-67-4
Premiera: 25 kwietnia 2024


Komentarze

Komentując naszą treść zgadzasz się z postanowieniami naszego regulaminu.
captcha

Poinformuj Redakcję

Jeżeli w Twojej okolicy wydarzyło się coś ciekawego, o czym powinniśmy poinformować czytelników, napisz do nas.

Twoich danych osobowych nie udostępniamy nikomu, potrzebujemy ich jedynie do weryfikacji podanej informacji. Możemy do Ciebie zadzwonić, lub napisać Ci e-maila, aby np. zapytać o konkretne szczegóły Twojej informacji.

Twoje Imię, nazwisko, e-mail jako przesyłającego informację opublikujemy wyłacznie za Twoją zgodą.

Zaloguj się


Zarejestruj się

Rejestrując się lub logując się do Portalu Księgarskiego wyrżasz zgodę na postanowienia naszego regulaminu.

Zarejestruj się

Wyloguj się